wtorek, 18 czerwca 2013

Nie ma co się obrażać

Wiem, że Rosja nie jest ulubionym krajem Polaków. Trudno patrzeć na Rosję wzrokiem pozbawionym stereotypów i niechęci, którą dziedziczymy chyba w genach. Bagaż krzywd wydaje się zbyt duży, kompleksy względem większego sąsiada ciążą, ale namawiał będę wszystkich do tego, by Rosji wnikliwie się przyglądać. Nawet jeśli kogoś nie lubię, nie cenię, obawiam się, to nie wyklucza mojego zaciekawienia. A żeby lepiej zrozumieć, warto przedzierać się przez stereotypy.

Barbara Włodarczyk będzie dobrym przewodnikiem w takich mentalnych transgresjach. Wieloletnia korespondentka TVP w Moskwie znana jest chyba najbardziej z cyklu kapitalnych reportaży "Szerokie tory", w których próbowała pokazać skomplikowaną rosyjską naturę. Bo Rosja, jak bohaterowie książki Włodarczyk - ma wiele twarzy. Bywa potwornie zapyziała i przesadnie na pokaz. Wydaje się często irytująco niezrozumiała, a nawet budząca strach. Z reguły ten ogromny kraj kontrastów trudno jednak opisać innym słowem, niż fascynujący. A "Nie ma jednej Rosji" połyka się równie szybko, jak pięćdziesiątkę wódki.





niedziela, 9 czerwca 2013

Ray Lady Ray


Mam wobec Raya Wilsona uczucia mieszane. Mieszka facet w Polsce (w Wielkopolsce znalazł swoją lejdi), więc traktuję go trochę jak krajana. I podziwiam go za ten heroizm, że chce się mierzyć z nie zawsze jasnym stronami naszego kraju-raju. Ponadto szanuję go za to, że utworzył w Poznaniu fundację na rzecz aktywizacji osób ze zmarginalizowanych środowisk. 

Lubię go też, a może - przede wszystkim, za charakterystyczny głos. I naprawdę, dużym sentymentem darzę album "Calling All Stations" (1997), który Ray nagrał z Genesis. Tu też dla mnie zaczyna się z Ray'em problem. Zaistniał tylko na jednym albumie legendarnej grupy, a nie przeszkadza mu to w graniu koncertów, na których wykonuje jej starszy repertuar. Bez oporów nagrywa też płyty z genesisowymi klasykami w wersjach akustycznych, symfonicznych itp. Moim zdaniem jest to lekkie nadużycie, choć deficyt dobrej muzyki nieuchronnie dziś prowadzi słuchaczy w kierunku chodzenia na tzw. cover bandy, tak jak chodzi się do filharmonii posłuchać Chopina.

Ponieważ najnowszą płytę Ray'a, "Chasing Rainbows", poprzedził całkiem udany singiel "Easier That Way", postanowiłem przyjrzeć się jej bliżej. Be uprzedzeń, przyzwyczajeń, bez nadmierych oczekiwań. I muszę przyznać, że jest to płyta dobra. Równa, na poziomie, z muzyką, która nie poruszy świata u podstaw. Zbiór 12 zgrabnych pop-rockowych songów, w których Ray często sięga po akustyczną gitarę i chętnie korzysta ze smyczkowych aranży. W sumie niby nic specjalnego, ale nagrać dzisiaj zbiór kilkunastu udanych utworów to duża sztuka. Tak więc - Ray - zwracam honor. Mam nadzieję, że nagrasz jeszcze sporo udanych piosenek. Swoich. Bo wychodzi Ci to nieźle.




środa, 5 czerwca 2013

Coraz puściej na Tian'anmen

Wczoraj minęła kolejna rocznica masakry na pekińskim Placu Niebiańskiego Spokoju. Jak co roku, pojawiliśmy się pod chińską ambasadą, by zapalić znicze i oddać hołd ofiarom. To już taki nasz rytuał.

Coraz smutniej i pustawo jest 4 czerwca przed chińską ambasadą w Warszawie. Coraz mniej zniczy i kwiatów, coraz mniej ludzi, coraz rzadziej policja nas spisuje. Coraz więcej miejsca na placyku przed bramą zagarnia niepamięć. 

Ale, co się dziwić, przykład idzie z góry. Marszałkini Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej dała właśnie przykład niepamięci. Waluta i ekonomia przesłoniły jej pewną ważną datę. Organizacje rządowe i pozarządowe tez nie garną się do tego, by ofiarę studentów z Tian'anmen przypominać. Choć wydaje się, że w epoce mediów społecznościowych powinno być o to łatwiej.

Im bardziej Polacy, mający przecież do spłacenia dług wobec innych społeczeństw żyjących w dyktaturze, zdają się być głusi na strzały z Tian'anmen, tym większy czuję wewnętrzny sprzeciw. I przymus, by 4 czerwca znów zamanifestować ten swój sprzeciw pod chińską ambasadą.